Wczoraj, w drodze do domu zahaczyłam o dumplings bar pod nazwą „To Tu”. Wypatrzyłam go już jakiś czas temu, jednak zawsze „coś” stawało na przeszkodzie, by wejść do środka, zamówić i ze spokojem zjeść. Tym razem nie musiałam nigdzie gnać, więc skorzystałam z okazji, by skosztować nowych smaków.
Mała, choć bardzo przyjemnie urządzona budka to nowy punkt gastronomiczny na ursynowskiej mapie. Mimo iż menu jest tu bardzo okrojone, to jednak miałam problem na co się zdecydować. Do wyboru jest między innymi dziesięć rodzajów pierogów z różnym nadzieniem, pięć rodzajów sałatek oraz trzy rodzaje zup. Ponieważ nie byłam aż tak bardzo głodna, zdecydowałam się na pierożki z krewetkami i selerem naciowym oraz z warzywami. Jedna porcja zawiera osiem pierożków, na szczęście można miksować smaki, co pozwala na posmakowanie niemal każdego dostępnego zawijańca, co jest szczególnie dobre w przypadku osób, nie znających tutejszych potraw.
W Chinach mówi się na nie Jiaozi, w Japonii znane są pod nazwą gyōza. Mowa tu o tradycyjnych chińskich pierożkach gotowanych na parze i podawanych w drewnianych pojemniczkach, tych samych, w których są parowane. Nadziewane są one zazwyczaj mięsem z dodatkiem kapusty pekińskiej. W „To Tu” znajdziemy więc nie tylko tradycyjne jiaozi z mięsem (wołowym, wieprzowym lub drobiowym) ale także wersje wegetariańskie na przykład ze szpinakiem i serem, pomidorem i jajkiem, dynią i jajkiem lub na które ja się skusiłam, z warzywami oraz krewetkami i selerem naciowym. Do każdego zestawu dodawany jest delikatny sos sojowy lub pikantny, jak kto lubi.
Za porcję fikuśnych pierogów zapłaciłam 13 zł. Nie wiem, czy jest to danie, którym można się najeść, na pewno można nim nasycić pierwszy głód. Na pewno jednak warto spróbować, gdyż smak jest ciekawy i chyba nieporównywalny z potrawami i smakami w naszej polskiej kuchni.
A! dodam jeszcze, że zanim zje się pierwszy kęs warto chwilę poczekać, gdyż farsz w środku jest gorący i można poparzyć sobie podniebienie.
Co o tym myślisz?