Kiedy w moim bloku kończyła żywot restauracja meksykańska, zastanawiałam się co powstanie w jej miejscu. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie to kolejna apteka czy sklep spożywczy, które niczym grzyby po deszczu w lesie pojawiają się w nowych budynkach.
Za każdym razem kiedy przechodziłam obok, trwały prace remontowe. Szczelnie przysłonięte szyby nie pozwalały moim ciekawskim oczom zajrzeć do środka. Niekiedy jednak ze środka lub do środka wchodzili młodzi ludzie, zupełnie niewyglądający jak ekipa remontowa, doszłam więc do wniosku, że to na pewno nie będze ani nie apteka, ani nie sklep spożywczy, bo takie zatrudniają profesjonalną ekipę.
Po pewnym czasie moim oczom ukazał się w pełni przygotowany lokal! Kiedy? Jak? Do niedawna przecież worki na szybach, a teraz stoliki, krzesła i przepiękny bar z nieregularną drewnianą kostką! Powstało sushi zwane potocznie „suszarnią” o nazwie „Ochota na sushi”. Jeśli owa nazwa byłabym pytaniem, bez zastanowienia odpowiedziałabym „tak”, przecież tak je uwielbiam. Pytanie tylko, czy dobre? Nie sztuką jest otworzyć nowy, modny lokal (w końcu suszarnie są na topie). Sztuką jest tak przygotować potrawy kuchni japońskiej, by chciało się do owego lokalu wrócić.
Ciekawi smaku, udaliśmy się więc do nowego lokalu całą familią mniej więcej tydzień po otwarciu. Wystrój minimalistyczny, bez zbędnych ozdób, które pojawiają się zazwyczaj w większości podobnych restauracji. Tu dominuje drewno, biel i czerń. Kilka stolików, krzesła i długie ławy wyłożone wygodnymi poduchami. Niedaleko baru kącik dla dzieci, dzięki któremu rodzice mogą zyskać nieco spokoju.
Uśmiechnięta, młoda i energiczna Pani bez cienia sztuczności w głosie przywitała nas serdecznie i wręczyła kartę. Prosta, czytelna, z całkiem sporym menu w dość przystępnych cenach. Po chwili namysłu zamówiliśmy duży zestaw nr 10 i dzbanek naszej ulubionej herbaty, Genmaicha. Chwilę później na stole stało już czekadełko, w postaci sałatki ze świeżych warzyw skrapianej sosem (kwaskowaty, ale nie wiem dokładnie z czego). Prosta, ale bardzo smaczna. Na zestaw sushi nie musieliśmy długo czekać. Rolki porządnie zwinięte, wielkość standardowa, ryż dobrze doprawiony a ryby świeżutkie. Najbardziej do gustu przypadły mi futomaki na ciepło, z pieczonym łososiem i rybą maślaną, oraz maki z łososiem. Palce lizać!
Na kolejną wizytę wybrałam się z Wiką. 5 latka rozkochana w japońskich rolkach, imbirze i sosie sojowym! Ponownie zamówiłyśmy zestaw nr 10. Zjadłyśmy zaledwie połowę porcji. Oczy nadal chciały, brzuchy były już pełne. Poprosiłyśmy o zapakowanie, co odbyło się szybko, sprawnie i bez dodatkowych kosztów (sporo restauracji dolicza za opakowanie na wynos).
Kilka dni temu zostałam zaproszona na degustację eksperymentalnych maków z … jarmużem! Tak, tak, z jarmużem i to nie byle jakim, nie gotowanym ani nie surowym, lecz pieczonym w tempurze! Powiem tak – dawno nie jadłam czegoś równie pysznego! Ciepłe, chrupiące i niezwykle ciekawe w smaku, idealne dla miłośników jedzenia wege. Śmiało mogę powiedzieć, że będzie to jedno z moich ulubionych wersji maków.
p.s
Lokal mieści się w budynku na ul. Sarmackiej 10 w Wilanowie.
„Ochota na sushi” jest biznesem rodzinnym, co odzwierciedla się w jakości jedzenia i sposobie obsługi.
Polecam!
Co o tym myślisz?