Być we Wrocławiu i nie zjeść w Misiu to niemal jak być w Rzymie i nie widzieć papieża!
Na jednej z bocznych uliczek odchodzących od Rynku Głównego we Wrocławiu, na Kuźniczej, znajduje się kultowy Bar mleczny Miś – miejsce w którym czas stanął w miejscu wiele lat temu.
Wystrój prosty, w oknach firanki a na stołach czerwone goździki wetknięte w niewielkie wazony. Za ladą panie w fartuszkach sprawnie wydające zamówione posiłki. Moje pierwsze skojarzenia? – szkolna stołówka! O dziwo, myślę o tym z prawdziwą ekscytacją!

Wyszukanych potraw na próżno tu szukać. W Misiu króluje bowiem prosta i tania kuchnia polska. Na śniadanie jajecznica, twarożek ze śmietaną i szczypiorkiem, bułka, parówki z wody, zupa mleczna z makaronem, kaszą manną lub kaszą gryczaną, na obiad pomidorowa, krupnik, barszcz, szczawiowa, koprowa lub chłodnik, bardziej treściwe – kopytka, pierogi, naleśniki, racuchy, leniwe, łazanki z kapustą, knedle, krokiety, pulpety, gulasz, kotlet schabowy. Do tego całkiem spory wybór surówek i sałatek: z białej, czerwonej lub kiszonej kapusty, surówka z pora, pomidorów, marchewki, buraczków lub selera. Jest i deser – budyń ze śmietaną i cukrem lub galaretka owocowa. Klasyka! Do popicia obowiązkowo kompot lub kwaśne mleko.

Najciekawsze są tu jednak ceny! Za porządny talerz zupy zapłacimy mniej niż 2 zł (tak tak, PLN, nie euro!), za surówkę średnio 1,5, za pierogi 3,5. Najdroższe, choć jakoś zupełnie niepasujące do tutejszego menu są koncernowe napoje – coca cola lub fanta. To wydatek ok 4,50. Co ciekawe, podczas naszej wizyty na żadnym ze stołów (a wszystkie były zajęte) nie stała cola, a kompot, inka lub kwaśne mleko! Skąd tak niskie ceny? Miś jako jeden z kilku wrocławskich barów mlecznych dofinansowywany jest z budżetu państwa.
Jako że godzina bardzo wczesna zamawiamy racuchy z jabłkiem, zupę pomidorową, surówkę z pora, kompot i kwaśne mleko. Niestety na pierogi o których słyszałam tyle dobrego, jeszcze za wcześnie. Za całość płacimy niewiele ponad 8 zł.
Zupa treściwa, bardzo smaczna, wypełniona niemal po brzegi. Makaron dokładnie taki jaki jadłam za czasów szkolnych – rozgotowany 🙂 Surówka delikatnie doprawiona ale smaczna. Racuchy solidne, chrupiące co świadczyć może o tym, że świeżo smażone, z dużymi kawałkami jabłek w środku. Całość zaserwowana oczywiście na plastikowej tacy. Nie ma co narzekać, uczciwe jedzenie za uczciwe pieniądze. Głodny nikt stąd nie wyjdzie.

Bar mleczny Miś to chyba jedyna jadłodajnia, która czynna jest od godziny 7 rano. Pustki o tej godzinie? Ależ skąd! Bliskość Uniwersytetu Wrocławskiego sprawia, że o tak wczesnej porze pojawiają się tłumy studentów chcących zjeść porządne śniadanie.
Miś to świetne miejsce nie tylko dla osób posiadających ograniczony budżet, ale także fanów nieskomplikowanej kuchni polskiej. Wizyta w barze to przyjemna podróż sentymentalna do czasów dzieciństwa, którą z czystym sumieniem polecam każdemu.
Bar mleczny Miś
ul. Kuźnicza 48
- A o tym gdzie dobrze zjeść w Warszawie przeczytasz tutaj
Co o tym myślisz?