Kolorowy bieg po warszawsku

Powiadają, że Warszawa to miasto sztywniaków, pań w garsonkach z nienagannym makijażem, kolesi w garniturach i elegancko ubranych dzieci. Otóż muszę niektórych zaskoczyć – Warszawiacy lubią się bawić i potrafią to robić, czego dowodem jest choćby The Color Run, który odbył się 10 września na błoniach Stadionu Narodowego.

Ponad 10 tysięcy osób porzuciło swoje codzienne, wyprasowane uniformy, by przywdziać na siebie nieco wygodniejszy, luźniejszy strój – tiule, peruki czy hawajskie naszyjniki i wziąć udział w niecodziennym, 5-cio kilometrowym, kolorowym biegu. Tym razem nie było rywalizacji, nie było pomiaru czasu, najważniejsza była dobra zabawa. I to pewnie sprawiło, że w imprezie wzięli udział nie tylko ludzie na co dzień związani ze sportem, ale też dzieci, co tu dużo mówić – całe rodziny. Świetny, prosty i sądząc po nastrojach uczestników, skuteczny sposób na odstresowanie, które potrzebne jest każdemu z nas. Szkoda tylko, że taki drogi…

1the color run, warszawa 2016

Najtańszy pakiet, podstawowy w skład którego wchodziła bawełniana koszulka, opaska, medal, kolorowe dwa tatuaże (takie co to przyklejają się do skóry pod wpływem wody) oraz kolorowy proszek do rzucania to koszt, bagatela 83 zł. Im więcej gadżetów, tym pakiet odpowiednio droższy, 103 i 150 zł. Wprawdzie dzieci do 10 roku życia mogły zarejestrować się pod pakiet opiekuna za darmo ale… oprócz numeru startowego nie dostawały nic. Sprytnie pomyślano więc o możliwości dokupienia dla dziecka lepszego „pakietu” powiększonego o koszulkę i medal na mecie. Jak dla mnie to niestety nic innego, jak tylko kolejne dojenie kasy, bo oczywistym jest, że „prawdziwy medal” każde dziecko chciałoby dostać.

Trasa bardzo fajna, płaska i niewymagająca. Mniej więcej co kilometr ustawione były strefy/bramy, w której wolontariusze ochoczo obsypywali uczestników kolorowym proszkiem. Co brama, to inny kolor proszku – fioletowy, niebieski, żółty, czerwony i misz-masz, czyli z każdego po trochu. Zabawy co niemiara, nikt nie wyszedł z tego czysty. I właśnie o to chodziło.

Mniej zabawnie było po przekroczeniu linii mety, gdzie utworzyła się gigantyczna kolejka po wodę i medal. Jednym przecież przysługiwał medal, innym nie (dotyczy pakietów dziecięcych). Wolontariusze skrzętnie wszystko odznaczali, by przypadkiem ktoś nie dostał czegoś, za co nie zapłacił i by wszystko (łącznie z maleńką butelką wody!) zgadały się co do jednego. Chaos i cyrk totalny! Na domiar złego temperatura tego dnia dochodziła do dobrych 30 stopni…

4

…bo brudne dzieci, to szczęśliwe dzieci, The color run 2016

Podsumowując – idea biegu świetna, atmosfera rewelacyjna, logistyka do poprawki no i koszt, zdecydowanie za wysoki.

Podziękowania dla Mateusza Jasińskiego za darmowy pakiet oraz dla wszystkich wolontariuszy – spisaliście się na medal!

 

Komentarze

Co o tym myślisz?