IX Bieg Ursynowa – RUCH po zdrowie widziany od zaplecza

Sobota, punkt 7:00 – pobudka. Szybki prysznic, makeup, ubieram wygodne ciuchy, budzę syna. Czynności podobne, tyle że syn bez makeup’u. Na śniadanie świeże owoce z jogurtem naturalnym, do picia kawa inka. 7:45 wyjazd w kierunku docelowym. 8:05 jesteśmy na miejscu – Urząd Dzielnicy Ursynów.

Dziś pierwszy raz w mojej „karierze biegowej” postanowiłam zobaczyć, jak wygląda organizacja biegu od „zaplecza”. Zostałam wolontariuszką. Z punktu widzenia biegacza, jedną ze stref, na którą narzeka się najczęściej są depozyty. Zazwyczaj słowa krytyki pojawiają się podczas odbierania pozostawionych rzeczy. Narzeka się na bałagan, na długie oczekiwanie, na ogólne zmieszanie. A ja tu właśnie dziś trafiłam.

Kilka minut po ósmej, poznajemy liderkę, młodziutką Angelikę. Grupę depozytową tworzą Patryk, gimnazjalista Janek, licealiści i ja czująca się przy reszcie nieco w wieku emerytalnym. W sumie jest nas może ze 20 osób. Przechodzimy do hali sportowej, gdzie przez kilka godzin będziemy działać. Duchota niesamowita, klimy brak, okna choć pootwierane nie sprawiają, by było przyjemniej. Ale lepsze to, niż tropikalna aura na zewnątrz, z którą przyjdzie się zmierzyć uczestnikom biegu.

Angelika pokrótce objaśnia na czym polegać będzie nasza praca, rozdaje koszulki i identyfikatory. Dla niektórych to pierwsza styczność z tego typu działalnością. Kilkanaście stolików z oznakowanymi zakresami numerów, które dany stolik przyjmuje, krzesełka, każdy z nas wyposażony zostaje we flamaster. Sprawa wydaje się prosta. Biegacz przychodzi, zbędne rzeczy wkłada do worka, wolontariusz na worku spisuje numer z numeru startowego, worek odkłada. I z tym najczęściej nie ma problemu na żadnych zawodach. Problem zazwyczaj pojawia się podczas odbierania pozostawionych „skarbów”, kiedy to pośród sterty takich samych worków, trzeba odszukać właściwy. Przy 2 tysiącach uczestników może to problem. Zazwyczaj brak jest tu jakiejkolwiek logiki w układaniu owych worków, czas na to nie pozwala, a kolejka chcących „coś” oddać rośnie. Nierzadko kwestią jest także zbyt mała powierzchnia depozytowa. I nie ma tu co winić wolontariuszy za opieszałość, a jedynie organizatorów, że nie pomyśleli o lepszej logistyce. Dziś, myślę, że żaden z uczestników korzystający z depozytu nie powinien narzekać. Hala duża, stanowiska ponumerowane, co bardzo ułatwiało pozostawianie, a później odbieranie pozostawionych rzeczy. Najczęściej biegacz nie zdążył podejść do przydzielonego mu stolika, a pakiet już leżał przed nim.

Co robią wolontariusze, kiedy wszyscy biegacze biegają? Porządkują, segregują worki wraz z zawartością według numeracji w celu usprawnienia ich późniejszego wydawania. Trochę czasu to zajmuje. Kiedy wszystko będzie ogarnięte, jest czas na krótką przerwę, wodę i posiłek (drożdżówka i bułka). Chwilę potem zjawiają się najszybsi biegacze, za nimi kolejni i tak aż do ostatniego.

wolontariat-ursynow2

Po wydaniu wszystkich depozytów składamy krzesła, stoliki. Na koniec każdy wolontariusz otrzymuje zaświadczenie o odbyciu wolontariatu (i tu cenna informacja – za owe zaświadczenia szkoły przyznają uczniom dodatkowe punkty ze sprawowania, jest to więc świetny sposób na zdobycie nie tylko doświadczenia ale i punktów, które co niektórym bardzo mogą pomóc) oraz pakiet z upominkami. Dziś były to słodycze oraz saszetka biodrowa firmy Adidas.

Podsumowując. Pracy może być sporo, jednak zdobyte doświadczenie jest tu bezcenne. Po takim byciu „od zaplecza” bardziej docenia i rozumie się wolontariuszy, szczególnie wtedy, gdy samemu jest się biegaczem. To właśnie oni poświęcają swój wolny czas, by ułatwić nam życie.

wolontariat-ursynow3

Dziękuję!

Komentarze

Co o tym myślisz?