11 PZU Półmaraton Warszawski – relacja zająca…

Zeszłoroczna kontuzja, która na dobre 4 miesiące wykluczyła mnie nie tylko z biegania, ale i z wszelkich aktywności fizycznych (pomijając długą rehabilitację) wprowadziła w mojej głowie niezły zamęt. W pewnym momencie, kiedy nie mogłam ruszać nawet głową, niemal uwierzyłam lekarzowi, że jedyne co mogę, to grać w szachy, bo bieganie to już nie dla mnie.

Nie wiem już czy to hektolitry wylanych łez, z którymi uszła cała moja złość, żal, bezsilność, czy jednak ukryta gdzieś tam w głębi kobiecej duszy upartość sprawiły, że powiedziałam „to jeszcze nie koniec!”. Jedno było pewne, znów zaczynałam od początku. Najpierw krótkie, potem coraz dłuższe spacery, pilates, joga, w które wkręciłam się na dobre, aż w końcu pierwsze marszobiegi i biegi we wrześniu. Jedną z najważniejszych rzeczy jaką musiałam u siebie zmienić, to podejście, a w tym pomogły mi słowa Roberta, znanego jako PanRunner – „Nie bieg na czas, a czas na bieg”. Choć słowa proste, to łatwo nie było, bo świat ludzi jakkolwiek związanych ze sportem, to ciśnienie i chęć bycia najlepszym, najszybszym. Sponsor, mentor który wspierałby cieniasa? W życiu! Nikt nie inwestuje w rozwój tych, którzy w ogólnym rankingu są na samym końcu, bo o nich przecież się nie napisze (choć Ci najdłużej widoczni są na trasie i właśnie Ci potrzebują dodatkowego wsparcia i motywacji). Prasa to kasa! Po przekroczeniu linii mety nie pytają Cię jak się czujesz, jak się biegło? Pytają jaki czas uzyskałeś? Przyjemność z biegania dla biegania przemija… Nie przebiegniesz piątki w 19 minut, dychy w 42 a połówki w 1:38? Co z Ciebie za biegacz? A no szczęśliwy!

11pzu-polmaraton-warszawski2

Nowe wyzwania, nowe cele zazwyczaj stawiamy sobie wraz z nadejściem Noweg Roku. Mój cel pojawił się na początku grudnia – 3 marca stanąć na mecie 11 PZU Półmaratonu Warszawskiego. Byłby to mój trzeci oficjalny półmaraton. Podczas zapisu, wybrałam ścieżkę charytatywną, wspierając tym samym Fundację Dzieci Niczyje. Dzięki pomocy znajomych i nieznajomych udało się zebrać 581 zł.

Aplikacja Garmin Express z której korzystam ustawiła mi plan treningowy. 3-4 razy w tygodniu treningi – steady run, interwały i długie wybiegania, całość przeplatana jogą i pilatesem.

3 kwiecień 2016. Przed godziną 10 jestem na Placu Trzech Krzyży, wśród blisko 12-tu tysięcy biegaczy, którzy z niecierpliwością wyczekują wystrzału startera. Słoneczna pogoda, chłodny wiatr i tłumy kibiców. Całość tworzy naprawdę gorącą atmosferę, adrenalina…

Start!

Zaczynamy z Placu Trzech Krzyży kierując się w stronę Krakowskiego Przedmieścia, zahaczając o Plac Piłsudskiego, robiąc pętlę wokół Placu Teatralnego, następnie Miodową przy Placu Zamkowym, Bonifraterską, aż do Międzyparkowej przy stadionie Polonii, gdzie znajduje się pierwszy punkt odżywczy – tu wodę podaje mi syn, który kolejny już raz jest w gronie wolontariuszy. Przytulas, buziak na szczęście i lecimy dalej.

11pzu-polmaraton-warszawski3

Tegoroczna trasa jest zupełnie inna niż w latach ubiegłych, choć równie malownicza. Mostem Gdańskim przecinamy Wisłę. Tu wieje, oj mocno wieje… do tego piasek unoszący się z nadwiślańskich plaż no i TO słońce, moja zmora. Nie jest jednak źle, do 10 km biegnie się całkiem przyjemnie. Kryzys nadchodzi wraz z 11 km, coraz więcej osób przechodzi do marszu, głowa podpowiada, by postępować jak inni. Od tego momentu plan jest jeden…

half

Po drodze Ratuszowa, Dąbrowszczaków, Plac Hallera, Jagiellońską, Park Praski, Wybrzeże Helskie, dalej Okrzei, nieopodal Stadionu Narodowego, Mostem Świętokrzyskim, przez Powiśle, Tamka, Solec, Ludną, Rozbrat, Agrykolę, Parkową ku Alei Ujazdowskich wzdłuż Łazienek Królewskich aż do mety na Placu Trzech Krzyży…

Do linii mety niosą mnie słowa piosenki Dawida Podsiadło „W dobrą stronę”… przeplatane z moimi własnymi myślami…

Czuję, jak serce rwie się do Ciebie (gorzej z głową, meto wstrętna! gdzie jesteś!)
Jak mam bronić, kiedy ich jest więcej? (negatywnych myśli…)
Czuję, że to już koniec, to już koniec…mhmmm (sił mi brak…)

Sił mi brak, żeby szczerze powiedzieć: (na cholerę mi to było?)
„Tę wojnę wygra tylko jeden”. (chcę to być ja! ja! ja!)
Sił mi brak i już nie chcę nic wiedzieć, (daleko jeszcze?)
Mam mętlik w mojej małej głowie. (dobiegłam, wygrałam!!)

Meta! Poryczałam się! Medal za wytrwałość, za walkę z samą sobą! Mój Ci ON!

11pzu-polmaraton-warszawski4

Za miesiąc kolejny półmaraton, tym razem w Białymstoku. W tym roku robię Koronę Półmaratonów Polskich! Taki mam plan! Choćby ostatnia, ale nie poddam się, nigdy!

Relacja zająca, który kicał do mety…

 

Komentarze

2 odpowiedzi na „11 PZU Półmaraton Warszawski – relacja zająca…”

  1. Awatar Przygoda_Yvette

    [* Plugin Shield oznaczył ten komentarz jako „trash”. Powód: Nieudany Test Bota GASP (pole wyboru) *]
    Gratulacje!! Ale czemu nic nie napisałaś o podbiegu na samym końcu 😉
    P.S.
    3 kwietnia, nie marca 😉
    Buziaki i do zobaczenia na jakiejś trasie!

    1. Awatar Asia

      Poprawione na kwiecień, dzięki za czujność 🙂
      Podbieg… hahaha no był, owszem 😉

Co o tym myślisz?