Lazurowe Wybrzeże to dla mnie czyste, turkusowe morze, kamienista plaża, długie promenady otoczone palmami, świeżutkie, tanie ryby i owoce morza, a przede wszystkim intensywny smak i zapach różnorodnych przypraw wyczuwalnych niemalże w każdym daniu. Tak było ponad 10 lat temu, tak było i tym razem. Nic się nie zmieniło. Jedynie turystów jakby więcej.
W naszej kuchni zawsze królowały wszelakie przyprawy, od kilku lat także świeże zioła, które sadzimy na balkonowym ogródku (polecam każdemu, bo to nie tylko piękna ozdoba balkonu, ale też niesamowita frajda nie mówiąc już o tym, że spora oszczędność! Raz posadzone zioła posłużą nam cały sezon!). Nigdy jednak nie były one tak cudownie aromatyczne, jak te z wybrzeża! Niektórzy z wakacji przywożą sobie różne pamiątki typu torby, figurki, ja od zawsze zapatruje się w produkty (najchętniej regionalne), które u nas nie są dostępne. Wśród tegorocznych zakupów znalazły się między innymi wspomniane wcześniej zioła, których często używam jako składnik dressingu do sałatek.
składniki:
- mix sałat (u nas roszponka, rukola, szpinak, endywia frisee)
- rzodkiewka
- pomidorki koktajlowe
- ser kozi (lub pleśniowy)
- awokado
dressing:
- 2 łyżki octu winnego
- 1 łyżka soku z cytryny
- 1 łyżka musztardy Dijon
- 1 ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę
- 1 łyżka ziół świeżych lub suszonych (np. estragon, pietruszka, bazylia, zioła prowansalskie)
- 50 ml oliwy
Miłego dnia!
Co o tym myślisz?