Wczorajsze 38 stopni w cieniu zupełnie pozbawiły mnie chęci gotowania. Obiad zrobiłam z rozsądku, coś w końcu jeść trzeba, grunt to nie stać nad buchającą znad kuchenki parą. Makaron to jest to! Wrzucasz do gotującej się wody i czekasz, popijając przy tym chłodną lemoniadę. Na szybko jakiś pseudo sos. W lodówce tuńczyk, rozpoczęty słoik pomidorów, szpinak i greckie halloumi. Trzeba to tylko zręcznie połączyć i już…
potrzebne będą:
- dowolny makaron
- 1 puszka tuńczyka w kawałkach (nie rozdrobniony!) w sosie własnym
- 8-10 pomidorów suszonych (w zalewie)
- 2 garście szpinaku
- 1 ząbek czosnku
- 6 łyżek oliwy
- kilka plastrów sera halloumi
- sól i pieprz do smaku
- sok z 1/2 limonki
- ser typu parmezan
Na patelni rozgrzewamy oliwę, dodajemy odsączonego tuńczyka, pokrojone w cienkie plastry pomidory, przeciśnięty przez praskę czosnek, szpinak i kawałki sera halloumi. Trzymamy na średnim ogniu ok 4-5 minut. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem, mieszamy razem z ugotowanym makaronem. Całość skrapiamy sokiem z limonki dla przełamania smaków, posypujemy delikatnie parmezanem.
Z jedzeniem nie trzeba się wcale spieszyć! Taki makaron w takie upały bosko smakuje także na zimno 🙂
Co o tym myślisz?