W tym roku postanowiłam, że pierwszy raz w życiu zachowam się jak egoistka i na Święta wyjadę tam, gdzie zawsze chciałam je spędzić, czyli w góry. Morze mogłoby dla mnie nie istnieć, góry to co innego. Zawsze mnie tu ciągnęło, szczególnie te nasze, polskie…
No i przede wszystkim pierwszy raz chciałam przyjechać na gotowe, bez gotowania i pieczenia dla całej rodziny, chciałam połazić, porządnie się zmęczyć i odpocząć wtedy kiedy mam na to ochotę…
Do plecaka oczywiście spakowałam buty do biegania i ciepłe ciuchy. Póki co pogoda jest piękna, idealna do aktywnego spędzania czasu. Słońce, zero wiatru i mnóstwo śniegu. Rano krótkie biegi a później chodzenie po dolinach i narty. Jedyne co mnie wykańcza to te wieczne podbiegi, których do tej pory starałam się unikać, a tu uniknąć się ich nie da…
Jedzenie…no i znów nie mogę się oprzeć! Być w górach i pierogów nie zjeść to grzech! Znów moją dietę trafił szlag…
Co o tym myślisz?