No i jest życiówka! W 3 godz i 48 min sześcioosobowa drużyna przesympatycznych kobiet pokonała dystans maratoński 🙂 Dota, Paulina, Kasia, Gabi, Aga, rezerwowa” Kasia, która zdecydowała się biec obok mnie i której obecność bardzo mi pomogła no i ja.
Prognozy pogody na niedzielę były dość pesymistyczne. Na szczęście nie sprawdziły się. Nie za zimno, nie za ciepło, rzec by można idealnie.
Startowałam już w różnych zawodach na różnych dystansach, w sztafecie biegłam po raz pierwszy. Wydawać by się mogło, że biegi sztafetowe nie różnią się od zwykłych zawodów. A jednak się różnią. Trenujemy przede wszystkim dla siebie, w zawodach walczymy z samym sobą, ale kiedy biegnie się w biegu drużynowym, walczy się o sukces całej grupy. To sprawia, że stres jest zdecydowanie większy, bo nikt nie chce zawalić, a przewidzieć wszystkiego przecież się nie da. I tak trzy z nas biegły z alergią, jedna z kontuzją kolana, a ja ze skurczem piszczeli. Nie ma się jednak co tu rozpisywać, dałyśmy radę i to z uśmiechami na twarzy i to jest najważniejsze.
Organizacja biegu była bardzo dobra, zawody zaczęły się punktualnie, trasa była dobrze oznaczona a medale TAAAAAAAAAAKIE piękne!
Autorem zdjęcia głównego jest Kasia B.
Co o tym myślisz?