Sobota w rytmie BOŚ EKObiegaton

Pierwszy raz od niepamiętnych czasów rewelacyjnie biegało mi się w słońcu. Pierwszy raz słońce nie świeciło prosto w twarz, a bajecznie prześwitywało między drzewami. Było przyjemnie ciepło, mimo chłodnego wiatru.

Las Kabacki kojarzony niemal wszystkim warszawiakom z leśną polaną, na której w ciepłe weekendy płoną ogniska, w żarze pieką się ziemniaki, na długich, wystruganych kijach smażą się kiełbaski, popijane później piwem. Miejsce spotkań nie tylko młodzieży. To także miejsce, w którym wolniej lub szybciej, biegacze i rowerzyści przemierzają niezliczone kilometry leśnych, miękkich ścieżek. To idealne miejsce na długie, rodzinne spacery, podczas których nierzadko spotkać można lisy i dziki.

Sobota, godzina 12:30. Jedni nadal w łóżkach (oj znam takich, oj znam…), inni krzątają się po kuchni przygotowując obiad, jeszcze inni buszują po hipermarketach. Są jednak i tacy, co to mkną w kierunku Powsina, by wziąć udział w BOŚ EKObiegatonie, imprezie sportowej dla dzieci i dorosłych, połączonej z piknikiem i ekologiczną edukacją.

bos-ekobiegaton-1-2015

 

pyszny miód z polskich pasiek, fot. Joanna Schrade

Do południa biegali najmłodsi, nieco później dorośli. Do wyboru dwa dystanse: 5,3 km lub 15,9, a także sztafeta 5 x 5,3 km. Całkowity wpływ za zakup pakietów startowych (25 zł od dorosłych, 10 zł od dzieci) ma zostać przekazany na budowę infrastruktury rekreacyjnej Parku Kultury w Powsinie. Szczytny więc cel.

Cena pakietu nie była wygórowana, a zawartość zielonego, materiałowego worka na „bogato”: techniczna koszulka 4F, napój izotoniczny OSHEE wersja for runners, baton OSHEE vitamin musli bar, smycz na klucze, a także kilka ulotek.

Bieg zdecydowanie z tych przyjemnych, kameralnych. Trasa w całości prowadząca przez leśne ścieżki z oznaczeniami co 1 km. W połowie trasy stacja sanitariuszy oraz punkt z wodą. Niecodzienny widok dla kogoś, kto startuje w ulicznych biegach masowych z kilkunastoma stolikami i tysiącami kubków, niekiedy po obu stronach, tu dwa stoliki ulokowane pod namiotem (to się nazywa dbałość o wolontariuszy w razie niepogody!!! wow!!). Na mecie jeszcze bardziej niecodzienny „medal” w postaci sadzonki drzewa!

bos-ekobiegaton-4-2015

 

z medalem-sadzonką, fot. Kasia

Inicjatywa w szczytnym celu, bieg ogólnie bardzo fajny. Znalazło się jednak kilka zaskakujących momentów,chyba nie tylko dla mnie. Kiedy dowiedziałam się, że na mecie rozdawane będą sadzonki pomyślałam, że albo będzie można zabrać je ze sobą, albo w wyznaczonym miejscu je posadzić. Nie każdy ma możliwość posadzenia rośliny, która (o ile się uda) w przyszłości może być dużym drzewem. Posiadać własne drzewo w lesie to dopiero coś! Druga rzecz to punkt żywieniowy. Aby otrzymać zupę (pomidorowa lub grochowa) i herbatę należało najpierw udać się do namiotu organizatora i pobrać „kupon” a następnie ów kupon oddać Pani, by posiłek otrzymać. Niby nic takiego, tylko po co to? Czy sam numer startowy przypięty do koszulki w której przyszłam, drzewo w ręku, które ewidentnie były oznaką mojego uczestnictwa w imprezie nie wystarczą?

bos-ekobiegaton-3-2015

 

 

Dziwny był także przydział do kategorii wiekowych. Mnie tam wszystko jedno, bo nie ścigam się i nie walczę o miejsce na podium. Śmiałam się nawet, że ktoś bardzo mnie odmłodził umieszczając rocznik ’80 w kategorii młodzieżowej (:)))) Jednak w przypadku szybkich biegaczy, gdzie liczy się każda sekunda by zdobyć miejsce na podium i zgarnąć nagrody (w tym przypadku dość wysokie jak na tego typu bieg, kwoty pieniężne) takie „drobnostki” mają znaczenie.

bos-ekobiegaton-2-2015

 

uśmiech to podstawa, fot. Joanna Schrade

 

 

Komentarze

Co o tym myślisz?