Spotkania w gronie znajomych, miłośników dobrego jedzenia to zawsze doskonała okazja do tego, by pójść do miejsca, w którym nie było się wcześniej i zjeść dania, których wcześniej się nie znało. Tak było i tym razem…
Restauracja „Dom Polski” zlokalizowana na Belwederskiej to miejsce, obok którego przechodziłam swego czasu dość często, nigdy jednak nie zdecydowałam się, by wejść do środka. Pięknie odrestaurowana willa z lat 20. XX wieku zawsze bajecznie oświetlona z zewnątrz, ozdobiona świeżymi, bujnymi kwiatami z jednej strony zachwyca, z drugiej dobitną elegancją może odstraszać, szczególnie przypadkowych przechodniów. Eleganckie iście pałacowe salki ozdobione lustrami, obrazami, ciężkimi wzorzystymi zasłonami i tapetami, do tego rustykalne meble, stoły z białym obrusem i nienagannie ubrana obsługa nieco onieśmielają, ale jednocześnie sprawiają, że czujemy się tu wyjątkowo, witani już od progu.
„Dom Polski”, Belwederska 18a, fot. Joanna Schrade
Niewątpliwie dużym atutem tego miejsca jest aranżacja. Zamiast jednej, wielkiej sali z mnóstwem stołów i krzeseł znajdziemy tu oddzielne pokoje, przypominające domowe, niemalże babcine jadalnie, które zapewniają poczucie prywatności, o które dziś tak trudno.
W „Domu Polskim” króluje tradycyjna, nieco już zapomniana kuchnia polska ze szczyptą nowoczesności. Wcale nie tłusta i ciężka, ale przemyślana, lekka i przyjemna, przygotowana z produktów najwyższej jakości, głównie ekologicznych i regionalnych pochodzących z różnych zakątków Polski. Kartę dań stanowią stałe pozycje, przyrządzane według oryginalnych, dawnych receptur oraz tzw. wkładka „Cztery Pory Roku”, która zmienia się wraz z aktualnym sezonem i dostępnością produktów.
Na początek uraczeni zostaliśmy tartinką z wędzoną słoniną i kiszonym ogórkiem z Hajnówki oraz przekąską zimną w postaci carpaccio z jelenia z serem bursztyn i marynowanym borowikiem. Choć za słoniną i surowym mięsem nie przepadam, propozycje te były naprawdę smaczne.
tartinka z wędzoną słoniną i kiszonym ogórkiem z Hajnówki, fot. Joanna Schrade
carpaccio z jelenia, fot. Joanna Schrade
Przekąskę gorącą stanowiła krucha babeczka z musem z koziego sera Bio, karmelizowaną ciepłą cebulką i cierpką żurawiną. Absolutnie cudowne połączenie smaków, na które zdecydowanie warto się skusić.
gorąca przekąska, fot. Joanna Schrade
Niepozorna zupa z pieczonego buraka podana z przepiórczym jajkiem totalnie mnie urzekła, zarówno słodko-pikantnym smakiem jak i idealną konsystencją
krem z pieczonego buraka, fot. Joanna Schrade
Na stałe goszczący w restauracyjnej karcie, comber z sarny podany ze słodkim, cynamonowym knedlem, śliwką i lekko kwaśnym sosem śliwkowym to propozycja dla miłośników dziczyzny.
comber z sarny w restauracji „Dom Polski”, fot. Joanna Schrade
Tarta cytrynowa z pokruszonymi płatkami bezowymi była przyjemnym zakończeniem miłego wieczoru.
tarta cytrynowa, fot. Joanna Schrade
„Dom Polski” to bez wątpienia miejsce wyjątkowe, tworzone przez nieprzypadkowe osoby, które o serwowanych tu daniach i prawdziwej kuchni polskiej opowiadają z prawdziwą pasją. A to już prawdziwa rzadkość. Kelnerzy, choć na pierwszy rzut oka „sztywni” i niedostępni, chętnie pomogą i doradzą w wyborze odpowiedniej potrawy lub wina. Restauracja niekoniecznie będzie dobrym wyborem na szybki lunch, ale jest idealna na tzw. „szczególne okazje”, które chcemy, by na długo pozostały w naszej pamięci. Polecam.
Co o tym myślisz?