Ajajajaj! Na samo wspomnienie tego deseru ślinka mi leci. Owoce uwielbiam w niemal każdej postaci, a żeby nie jadać ciągle tego samego, często w kuchni eksperymentuję i ulepszam. Za każdym razem odkrywam nowe smaki. I to jest cudowne!
W zeszłym roku na wiosnę kupiłam drzewko cytrusowe zwane Kalamondyną. Podobno jego owoce są najmniej smaczne ze wszystkich cytrusów. Faktycznie smak ciekawy, bo miąższ bardzo kwaśny, a skórka słodkawa, no ale żeby tak od razu, że najmniej smaczny? Pomarańczowe owoce, mniejsze od mandarynek cudnie wyglądają wśród intensywnie zielonych liści. Latem drzewo owocowało jak szalone, postanowiłam więc zrobić z nich domową marmoladę. Ten smak i zapach… nie da się opisać! Niebo w gębie!
Z racji tego, że jest dopiero marzec i na moją kalamondynę muszę jeszcze poczekać, postanowiłam, że kalamondynę zastąpię pomarańczą i z niej zrobię marmoladę, którą posmarować można pieczywo lub użyć jej jako dodatek do deseru.
potrzebne składniki:
- 1 opak dużego jogurtu naturalnego
- 1 kg pomarańczy
- 3 ziarna kardamonu
- ok 2 cm świeżego imbiru
- 1 limonka
- 1 łyżka cukru trzcinowego
- 1 łyżka cukru żelującego
- listek świeżej mięty lub bazylii do ozdoby
Pomarańcze obieramy ze skóry, kroimy w drobną kostkę i wkładamy do garnka. Dodajemy obrany korzeń imbiru, rozgniecione nasiona kardamonu, cukier trzcinowy i cukier żelujący. Gotujemy na małym ogniu pod przykryciem tak długo, aż owoce się rozpadną (ok 40-50 min) i uzyskamy gęstą konsystencję. Jeśli nie lubicie ostrego smaku, imbir należy wyciągnąć dużo wcześniej (marmoladę warto próbować podczas gotowania)
Tak naprawdę, użyć można tu każdego owocu, w zależności od tego, który lubicie. A więc do dzieła!
Co o tym myślisz?